Tropico 4
20/11/2011 Dodaj komentarz
Tropico to była jedna z najukochańszych gier dziectwa mojego. Wracałem do niej kilka razy i nigdy nie mogłem wyjść z wrażenia, że już dekadę temu (czyli na warunki technologii komputerowej – całe wieki) potrafiono robić gry tak kompletne, zaawansowane i grywalne. Gdyby wydało ją dopiero dzisiaj jakieś małe, niezależne studio, to przypuszczalnie nie miałoby się czego wstydzić. Tej grze po prostu niczego nie brakowało – chciało się w nią grać aż do przesytu, kiedy można było znowu ją odstawić i wrócić do niej po jakimś czasie, by znów od zera zabudować jakąś wyspę.
Z czasem jednak człowiek zawsze ma tendencję do rozglądania się za czymś lepszym, za jakimiś usprawnieniami i poprawkami. Dlatego też rozglądałem się za kontynuacjami serii. Był jakiś dodatek do pierwszej części, ale, jak to dodatek, wprowadzał jedynie parę małych zmian. Później była dwójka – która niestety okazała się rozczarowaniem. Politykę i dyktaturę zamieniono na piratów – i jakoś cały czar gry prysł. Może byłem do niej źle nastawiony, ale nie przyciągnęła mnie niczym. Nawet grafika była jakaś taka gorsza. Twórcy chcieli zmienić kurs i niestety wpadli do przydrożnego rowu. Gra przeminęła z wiatrem przez mój dysk.
Później była dłuuuga przerwa – przerwa na tyle długa, że zdążyłem w zasadzie już stracić nadzieję, że ktoś odnowi ten pomysł, i powoli zapomniałem. I ten mój szok, kiedy u schetyny (który już olał bloga, leń śmierconcy) zobaczyłem płytę z CD-Action, a na niej demo Tropico 3. CO, JEST TROPICO 3, CO KURWA, JAK, CO GDZIE KURWA MAMO JEZUS MARIA – tak wyglądały mniej więcej moje myśli wtenczas. Pozyskałem (oczywiście, jak najlegalniejszymi sposobami) grę, jak tylko mogłem. Cholera, no początkowo byłem w siódmym niebie – powrócili do tradycji jedynki i znowu byliśmy dyktatorem na latynoskiej wyspie, produkując cygara, rum i wznosząc hotele. Jednak gra szybko mi się znudziła – była przede wszystkim zbyt łatwa. Jakoś nie miała w sobie tego czegoś – i nie wiem, czy to ona się popsuła, czy ja się zestarzałem.
Znów minął jakiś czas i tym razem już z wyprzedzeniem dowiedziałem się o mającej wyjść czwartej części. I cóż, zapowiadało się na zero zmian (jakieś katastrofy naturalne, to ich nie było w trójce?), ale jednak to w końcu Tropico, poza tym dawno nie grałem i znowu mnie naszła chcica na tę grę, a więc i w tę część zagrałem.
I w tym momencie mógłbym napisać, że w zasadzie nie dopatrzyłem się prawie żadnych różnic w stosunku do części trzeciej, ale wtedy tekst byłby za krótki, więc muszę jeszcze trochę posmęcić. W zasadzie największą zmianą od pierwszej części, jaką zauważyłem, to te drogi i samochody. W sumie fajnie, bo wyspa wygląda bardziej jak miasto niż jak zbiór losowo porozrzucanych budynków.
Oprócz tego, co można dodać? Ileś tam nowych budynków (można se nawet postawić Jezusa takiego jak w Świebo Rio de Janeiro), które nie dają raczej nic szczególnego? Okej, teraz możemy mieć „rząd” – tyle że ministrowie są potrzebni jedynie do wydawania dekretów, poza tym nie ma znaczenia, kim są, bo i tak nic nie robią – trochę szkoda. I jeszcze jest coś takiego jak „Giełda papierów wartościowych” – budynek ten sprawia, że na naszej wyspie przestaje panować czysty komunizm, bo co jakiś czas pojawiają się oferty inwestorów, co nam walną jakiś budynek i będą płacić zań czynsz, a zyski idą do niego. Problem w tym, że ta giełda jest dość droga i jeszcze do tego potrzebuje pracowników z wyższym wykształceniem – co oznacza, że pozwolić na nią możemy sobie dopiero w późnej fazie gry, kiedy już wszystko i tak sami pobudowaliśmy (frakcja kapitalistów i tak jest zachwycona, oczywiście). Dodano także pewne „ewęty”, czyli jakieś zadanie czy losowe zdarzenia, które mają nieco urozmaicać rozgrywkę, ale średnio to wychodzi jednak – mimo wszystko quest typu „Walnij jakiś budynek, a ja Ci dam bukiet kwiatów” nie jest zbyt porywający.
Na domiar złego czwórka powiela błąd trójki – jest po prostu za łatwa! W ciągu mojej 50-letniej rozgrywki ani razu nie dostałem w wyborach mniej, niż 90%, nigdy nie miałem żadnego buntownika, a przez większość czasu po prostu srałem kasą tak, że nie miałem co z nią zrobić. Po prostu nuda. I nie wiem, czy to gra istotnie jest łatwiejsza, czy może ja byłem jeszcze za głupi, gdy grałem w jedynkę, i dlatego w nią grało mi się trudniej. Ale do dziś pamiętam, jak w jedna z misji w kampanii polegała na tym, że trzeba było utrzymać sie na stołku przez 50 lat, mimo wolnych wyborów co kilka lat i mimo wbrednych obywateli. W krytycznym momencie wybrałem wybory jednym głosem – to były emocje…
Całość gry jest, przynajmniej w założeniu, przesycona humorem. Co jakiś czas nasi doradcy powiedzą to i owo w radiu, komentując nasze poczynania. Czasem jest nawet zabawnie, ale w większości przypadków jest to humor wymuszony.
Ogólnie, jest to wciąż stare, dobre Tropico – grałem dość intensywnie, a potem mi się znudziło. Twórcy muszą poważnie pomyśleć, jak uczynić rozgrywkę ciekawszą – bo jednak dodanie paru nowych budowli czy paru jakichś losowych wydarzeń na krzyż to za mało. Może moja ocena nie jest pełna, bo w tej grze jest jakaś kampania, którą się nie zainteresowałem. Przeszedłem pierwszą misję, a potem se odpuściłem, bo jednak każda misja to budowanie jakiejś wyspy, spełniając jakieś tam założenia – nuda. Moją opinię opieram głównie na 50-letniej rozgrywce na freeplayu – moim ulubionym trybie.
Jeszcze krótkie słówko o spolszczeniu – oczywiście kinowe, zgodnie z obecną modą, nad którą ubolewam. Jakoś pierwsza część była zdubbingowana i wyszło bardzo fajnie. Poza tym – ooj, wyczułem translator, kiedy nazwiska niektórych angielskich osób mieszkających na naszej wyspie brzmiały „Śnieżny” lub „Brązowy”…
Podsumowując, Tropico 4 to fajna gra, ale tylko na parę dni. Jakoś szybko się nudzi, głównie dlatego, że jest dziecinnie prosta – i to przede wszystkim należałoby zmienić. Poza tym, fajnie sobie pobudować i patrzeć na tych wszystkich ludzików łażących na ulicach, ale kiedy już się zbuduje wszystko, to już nie ma za bardzo, po co grać.
PS Przeszedłem też Modern Warfare 3 – ale tu już naprawdę nie ma o czym pisać. Silnik gry dokładnie taki sam, i taka sama sztampa, kicz i tania akcja, wybuchy, strzały, walące się budynki i tym podobne. Czyli wszystko tak, jak było, i jak chyba powinno być.